Lubicie seriale? Pewnie duża liczba z
was lubi, jedni te bardziej ambitne inni mniej wymagające, oczywiście
nie mnie oceniać, które są które. Od kilku lat w Polsce i na
świecie trwa serialowa mania, historie w odcinkach przyciągają
miliony widzów, a odkąd za sprawą internetu możemy zobaczyć
kilka odcinków z rzędu, niekoniecznie czekając, aż w dalekiej
przyszłości Telewizja Polska zakupi daną produkcję, na serialową
manię cierpi większa część moich znajomych. Przechodzą kolejno
różne okresy fascynacji, pamiętam kiedy wszyscy dyskutowali co
wydarzy się w kolejnym odcinku Six Feet Under albo jak kolejno
zarywano noce nie mogąc oderwać się od angielskich Misfits.
Ja w tym miejscu pragnę skupić się
na tym jakie znaczenie ma serialowa moda, bo przecież o modzie, a
nie o czymś innym jest mój blog. Nie trudno zgadnąć, że znaczenie
ma ogromne, do dziś pamiętam jak z wypiekami na twarzy czekałam na
kolejny odcinek Sex and The City ( w owym czasie serial emitowany był
na kanale Wizja1), aby zobaczyć niesamowite (wtedy wydawały się
niesamowite) kreacje czterech przyjaciółek z Manhattanu. Myślę,
że to jak ubierały się Carrie, Samantha, Miranda i Charlotte miało
ogromny wpływ na szafy oglądających popularną serię kobiet.
Patricia Field, stylistka i projektantka dobierająca stylizację dla
bohaterek SATC, w każdym odcinku dawała z siebie wszystko. W
efekcie mogliśmy oglądać przebojową, zawsze lekko kontrowersyjną
Carrie, która szczególnie w pierwszych seriach przypominała
skrzyżowanie Cindy Lauper z bohaterkami Dynastii, seksowną do
granic możliwości, ale nie wulgarną Samanthę, „męską” w
stylizacjach, ale równie seksowną Mirandę i słodką, elegancką
niczym Grace Kelly i Audrey Heppburn razem wzięte Charlotte.
Podsumowując każdy w serialu mógł znaleźć coś dla siebie,
postaci bowiem nie tylko pod względem charakterologicznym były od
siebie różne. Na równi odmienne były ich style i sposób
„noszenia się”. Przez serial przewinęli się chyba wszyscy
warci uwagi projektanci, na stronie HBO poświęconej serii można
zobaczyć wybrane looki z opisami co dokładnie mają na sobie
aktorki. Niewątpliwie ten swoisty product placement napędzał
sprzedaż i popularność markom, z którymi podjęto współpracę.
Poniżej kilka wybranych stylizacji, tych ponadczasowych i tych,
które dziś mogą wydać się nam co najmniej kontrowersyjne jeśli
nie tandetne i straszne.
Myślę, że w tym miejscu mogę się
skusić o stwierdzenie, że SATC w dużym stopniu „nakręcił”
modę w serialach. Wydaje mi się, że podobne znaczenie mają
ubrania w popularnej Gossip Girl, ale nie wydaje mi się, że
odgrywają tak istotną rolę jak w moim ulubionym Mad Men. Zaznaczam
od razu, że nie jestem jakąś ogromną fanką lat 60 oraz daleki
jest mi styl vintage, ale to co od kilku sezonów wyprawia Janie
Brayant (kostiumograf serialu) za każdym razem łapie mnie za serce.
Popularność serialu ukazującego życie amerykańskich copywriterów
w latach 60 przerosła w pewnym sensie oczekiwania producentów
właśnie dzięki garderobie i wspaniałym wnętrzom, jakie możemy
zobaczyć na ekranie. Kostiumy, bo w przypadku produkcji AMC mówimy o
strojach z epoki szyte są na miarę i w najdrobniejszych szczegółach
przypominają te, które popularne były w owym czasie w USA.
Podobnie jak stroje w SATC, ubrania bohaterów Mad Men dobierane są
do charakteru postaci, w jakimś sensie oddają ich indywidualny
styl. Swego czasu modą, którą przypomniał serial mocno
zainspirowali się projektanci, mam tu na myśli Marca Jacobsa
projektującego dla Louis Vuitton i dom mody Prada. Serial obejmuje
kilka lat i jest to widoczne także w prezentowanych ubiorach. W
pierwszej serii możemy zobaczyć rozkloszowane spódnice na bogatej
warstwie halki podkreślające talię bohaterek, a w ostatniej, która
sięga prawie lat 70 pojawia się spódniczka mini.
Mad Men zapewnia nam wspaniałą
estetyczną podróż do przeszłości, Sex and The City pokazuje jak
wspaniale można bawić się zawartością praktycznie każdej szafy,
a co decyduje o ogromnej popularności nowej produkcji HBO o prostej
i wdzięcznej nazwie Girls?
Na pewno w jakimś stopniu styl
bohaterów. Zastanawiające jest w tym przypadku jedynie to, że nie
mamy tu do czynienia z elegancją, no może w przypadku Marnie trochę
mamy, ale traktując wszystko całościowo najtrafniejszym
określeniem będzie „zwyczajny”. Bo taki chyba jest styl
bohaterek serialu. Znów mamy do czynienia z czterema dziewczynami,
znów akcja dzieje się w Nowym Jorku, tym razem jednak wszystko
wydaje się mniej kolorowe, bohaterki wiodą smutne życie pozbawione
większego sensu, a może właśnie owego sensu w tej historii
poszukują. Klimat Girls jest wspaniały, myślę, że w dużym
stopniu za sprawą Leny Dunham, która jest zarówno twórcą serii
jak i odtwórczynią głównej roli. Już w kilku miejscach spotkałam
się z określeniem, że grana przez nią Hannah Horvath to nowa
Carrie Bradshaw i myślę, że jest w tym dużo racji. Nowa Carrie ma
nadwagę, dobiera nieadekwatne do swojej sylwetki fasony, wszystko
trochę w stylu nowojorskiego Bushwick, ale w ten sposób wydaje się
bardziej rzeczywista, prawdziwa, naturalna, bliższa widzom. Pozostałe dziewczyny to hipisowska i
charakterna Jessa, elegancka i przykładna Marnie oraz grzeczna i
ułożona, może trochę infantylna zarówno z charakteru jak i
wyglądu Shoshanna.Oczywiście w serialu nie brak męskich
postaci, równie zwyczajnych i sympatycznych jak charaktery żeńskie.
Nie mogę doczekać się kolejnych odcinków.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz